28.5.14

3. Flashbacks and Revelations- Part 1

Alexis' POV

- Cześć mamo. – Powiedziała Alexis wchodząc do kuchni, chwilę po kąpieli, gdy była wreszcie ubrana i gotowa by opuścić dom. Jej mama podniosła głowę znad gazety i uśmiechnęła się.
- Musisz zacząć być bardziej ostrożna z tym przyciskiem alarmowym skarbie. Przeraża mnie, za każdym razem gdy widzę tych mężczyzn biegających dookoła z taką paniką.- powiedziała mama.
- Przepraszam, mamo. – Alexis przeprosiła podchodząc bliżej do mamy i kładąc rękę na oparciu jej krzesła. Pani Radley obrzuciła córkę bacznym wzrokiem.
- Wyglądasz ślicznie, kochanie. – Pochwaliła córkę kiedy pochyliła się by pocałować córkę w policzek.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się Alexis. – Więc, czy jest coś czego ode mnie potrzebujesz zanim zacznę się zbierać?- zapytała pełna nadziei.
Twarz pani Radley zmieniła wyraz na lekko zmieszany.
- Zbierać się gdzie, Alexis?- zapytała
- Jest sobota. Miałam zamiar spędzić noc u Meredith. Nie pamiętasz? Rozmawiałyśmy o tym. – odpowiedziała dziewczyna, próbując przypomnieć matce rozmowę którą odbyły wcześniej w tym tygodniu.
- Nie bardzo, kochanie. Alexis, twoi bracia dopiero wrócili do domu. Myślę, że lepiej byłoby gdybyś dzisiaj została w domu.  Siądziemy razem i zjemy obiad jak rodzina. Twój tata będzie za niedługo w domu.- Powiedziała pani Radley.
- Mamo, proszę Cię. Mama Meredith oczekuje mnie. Ona specjalnie poszła na zakupy, żebym mogła pomóc jej zrobić pudding cytrynowy. Obiecałam, że ją nauczę.- Błagała Alexis, mając nadzieję, że matka zrozumie ten powód. Nie mogła pozwolić, aby ostatnia noc jej wolności została zrujnowana tylko dlatego, że jej bracia zdecydowali, by przyjechać akurat tej nocy.
- Alexis, kochanie. Jestem pewna, że pani Shull zrozumie. Zadzwonię do niej i wytłumaczę, że twoi bracia przyjechali. – odpowiedziała pani Radley.
- Dobrze. Jestem zdenerwowana tylko dlatego, że Meredith wyjeżdża za prawie dwa tygodnie i to była moja ostatnia szansa, żeby ją odwiedzić zanim wyjedzie.  Rozumiem, że to ważne że Andrew i Ben są w domu, ale będą tu cały tydzień. Jednakże, zgaduję, że muszę się z tym pogodzić.- Alexis westchnęła opuszczając głowę.  Mogła praktycznie poczuć, jak jej matka zaczyna czuć się winna.  To był cudowny  talent Alexis, zawsze wszystko szło po jej myśli. To zawsze działało.
Pani Radley wydała z siebie długie westchnienie.
- Dobrze, możesz iść.  Ale jutro wieczorem będziesz w domu i wszyscy razem usiądziemy przy jednym stole by zjeść kolację. Zrozumiano? – zapytała.
Alexis nic nie pomogła poradzić na to, że wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Zrozumiano. Dziękuję, dziękuję, dziękuję mamo!
- Ale zanim wyjdziesz musimy porozmawiać- jej matka przetarła oczy ze znużeniem.
- Totalnie. – Alexis uśmiechnęła się.
- Nie ma z czego się śmiać, kochanie. Gdyby się twój ojciec dowiedział o tym, byłabyś w poważnych kłopotach.
To były słowa, przez które brzuch Alexis skurczył się. Co zrobiła? O czym wiedziała jej matka?
Alexis skinęła głową, kiedy jej matka wskazała córce aby usiadła na krześle. Kiedy to zrobiła, pani Radley obróciła się w jej stronę i włożyła dłonie córki w swoje własne. Cały ten czas Alexis próbowała zmusić swój mózg aby przypomnieć sobie co takiego zrobiła co mogło sprowadzić na nią kłopoty.
- Ben przyszedł do mnie wcześniej by porozmawiać. Martwił się o ciebie. – zaczęła pani Radley.
- O co? – zapytała Alexis , mając już mały pomysł.
- Alexis, skarbie, wiem że jesteś ciekawa. Też byłam ciekawa kiedy byłam w twoim wieku. Ale będąc szczerą, zrobiłaś już wystarczająco dużo do tej pory skarbie. Nie chcę, żebyś wpakowała się w kłopoty, kochanie. Dobrze wiesz, że nie możesz się o nim nic dowiedzieć dopóki nie skończysz 18 lat. Jesteś już tak blisko. Zostało mniej niż tydzień. Obiecaj mi, że wytrzymasz. Obiecaj, że nie będziesz zadawać już więcej żadnych pytań.- Pani Radley wyraźnie podkreśliła swoje słowa.
Alexis skinęła głową w stronę matki, która zaraz po tym uśmiechnęła się i zamknęła córkę w uścisku.
Mniej niż tydzień. Mogę to zrobić, prawda?- Alexis zapytała samą siebie.
- Obecuję.- Szepnęła do matki w czasie ich objęcia.

Justin's POV
-Paul mówi że Daniel powinien być w klubie krócej niż godzinę.-Powiedział Jaxon bratu, kiedy to, Justin trzymając szklankę whiskey oglądał telewizję.
-Dobrze.-Krótko odpowiedział Justin, podnosząc szklankę do ust żeby ją opróźnić. Mocna ciecz kąsała ścianki przełyku przelatując przez gardło.
-Jeżeli jesteś w stanie poradzić sobie z tym problemem, tata mógłby bez problemu przejść na emeryturę. To mogłoby być coś Justin.- Powiedział Jaxon, opierając się na oparciu sofy.
-Wiem. Dlatego też to ważne żeby ojciec się nie dowiedział, dopóki interes nie zostanie dokończony. Nie musi wiedzieć więcej niż tyle że obserwujemy z bliska grupę amatorów, którzy czekają na nasz ruch.- Justin powiedział patrząc w stronę swojego brata.
-Przypłynął statek z zaopatrzeniem broni, tak?- Jaxon zapytał z ciekawości.
-Który?- Zapytał Justin zwracając uwagę na telewizję.
-Ten ze Szwecji.- wyjaśnił.
-Tak. Musimy jechać to odebrać zanim wróci ojciec. On chce je obejrzeć po powrocie jutro, późnym wieczorem.
-Mama organizuje jutro wielką ucztę jutro wieczorem i zaprasza kilku sąsiadów. Wiesz że nie będzie chciała żebyśmy się włóczyli.
-Kurwa, zapomniałem.- Justin się połapał kładąc szklankę na stole przed nim. -W takim razie musimy w tej chwili jechać i odebrać tą dostawę. Będę miał jedną sprawę mniej na głowie jutro.
-Na prawdę?- Jaxon przemówił.
-Nie ma szans żebyś mógł się pobawić z którymś z nich.- Justin stojąc zachichotał.
-Ale przynajmniej będę mógł na nich popatrzeć!- Jaxon odszczekał.
-No, też mi frajda!- Powiedział Justin, pełnym sarkazmu głosem.
-Hej, to i tak więcej niż Ty możesz robić z Alexis.- Jaxon głupio się uśmiechnął.
-Zamknij się Jax. Idź i zbierz paru chłopaków którzy z nami pojadą. Dostawa będzie ciężka więc będziemy potrzebowali pomocy z przeniesieniem tego do magazynu.- Powiedział Justin wykopując swojego brata z pokoju.

Kiedy sobie poszedł, Justin przeszedł przez pokój aby usiąść przy swoim biurku. Otwierając dolną szufladę wyciągnął swój czarny pistolet i wsadził sobie z tyłu w spodnie. Kiedy czekał aż jego brat wróci, ponownie wsadził rękę do szuflady i wyciągnął jedyne zdjęcie Alexis które miał. Musiało mieć co najmniej 3 lata. Kto by pomyślał że to możliwe, ale od czasu kiedy zdjęcie było zrobione, ona stała się jeszcze piękniejsza niż wtedy.

Justin nie pamiętał momentu kiedy pierwszy raz ujrzał Alexis. Byli niemowlakami gdy się po raz pierwszy spotkali. Bawili się w randki jako dzieci, ale gdy Justin skończył dziesięć lat, zaczął spędzać mniej czasu podróżując z matką. Był niewinnie zainteresowany wszystkim związanym z ojcem. Kiedy skończył 13 lat dowiedział się o rodzinnym biznesie. Od tego wieku, Justin oddalił się od wszystkiego bardziej niż kiedykolwiek. Skupiał się tylko i wyłącznie na interesach i ciągle pamiętał jak dumny był z niego ojciec. Jako nastolatek, Justin pragnął władzy i siły i wiedział że pewnego dnia to osiągnie.

W wieku 14 lat Justin po raz pierwszy był z kobietą. Poprawka: z osiemnasto-latką. I od tamtego czasu zyskał sobie reputacje śpiącego z kobietami całkiem często.  Justin spał może z dwiema kobietami które były młodsze od niego. I nawet wtedy różnica wieku nie była drastyczna. Miesiąc albo dwa góra.

Przez jego reputację seksualną, w którą większość dziewczyn w jego wieku wierzyło, ludzie myśleli  że ożeni się z kobietą starszą od siebie. A kiedy postąpił inaczej, były zszokowane bardziej niż kiedykolwiek. Nie było sekretem że wiele z nich chciałoby być wybrankami młodego i potężnego Biebera. Mało tego, jedna po drugiej na niego leciała, ale on nie leciał na żadną z nich.
W końcu córki mafii, całkiem dały sobie z nim spokój, wierząc że podąży on śladami swojego dziadka, Victora Biebera. Nie żenić się tak długo, aby mieć jednego spadkobiercę ze swoją wybranką.

Ale to nie byłby Justin. On chciał się żenić, chciał żonę i rodzinę, bardziej niż cokolwiek. On chciał to co jego rodzice posiadali. Był bardzo zdeterminowany aby to osiągnąć. I właśnie wtedy, cudowna Alexis Radley pojawiła się na horyzoncie.

Justin podróżował po Europie przez blisko 2 lata, w ramach treningu żeby zostać mądrym biznesmanem. Jego nieobecność była spostrzeżona w Chicago, ale odwiedzał często ze względu na matkę. Miesiąc po jego siedemnastych urodzinach, Justin wreszcie wrócił do domu.

Jego matka organizowała przyjęcie każdej Wielkanocy w ogrodzie. Jak zwykle, było strasznie nudne. Był ciągle nękany przez wielu, którzy pytali o to samo, czyli o jego podróże. Pewnego wieczora był to Andrew Radley.
- Justin, jak leci? - Zapytał Andrew, podchodząc do niego z wyciągniętą ręką.
Justin przywitał się z kolegą. - Dobrze Andrew, a Ty?
- Świetnie. Kopę lat. - Odparł Andrew.
- Owszem, ale w końcu jestem w domu. Próbuję się połapać we wszystkim co mnie ominęło.
- W sumie niewiele. Spory terytorialne, i to by było na tyle. Wydusił Andrew. - Zaczekaj, chciałbym Cię z kimś poznać.
Andrew odwrócił się na chwilę i pomachał komuś. Justin patrzył jak drobna bondynka zmierzała w ich stronę. Jej ciało zgrabne i cera z wybrzeża.
- Justin, to jest Bree. Moja narzeczona. Obejmując dziewczynę w pasie i uśmiechając się do niej. Ona oczywiście odparła uśmiechem.
- Miło mi Cię poznać. Justin wyciągnął do niej rękę. Bree przywitała się chętnie.
- Mi również. Odpowiedziała.
- Moje gratulacje Andrew. Justin kiwnął.
- Dziękuję. Oboje jesteśmy podekscytowani.
- To na pewno. Potwierdził Justin.
- Idę porozmawiać z Twoją mamą kochanie. Powiedziała Bree zanim pocałowała go w policzek.
Andrew kiwnął i pocałował ją w czoło, zanim patrzył jak odchodzi. Justin czuł dziwne zmieszanie w brzuchu.

Zazdrość.

Kiedy Justin był za granicą nie myślał o szukaniu kogoś takiego jak znalazł Andrew. Jego łóżko było ciągle okupowane przez nowe zagraniczne dziewczyny. I był z tego zadowolony. Ale nie był szczęśliwy.

Spostrzegając przestój w rozmowie Justin zwrócił się do Andrew.

- Co tam u Bena i Twojej siostry. Zapytał.
- Ben to Ben. Dupa wołowa jak zawsze, aczkolwiek nie taki kutas jak ja. Jest gdzieś tutaj prawdopodobnie obserwuje swoją dziewczynę chociaż ma jeszcze miesiąc. Powiedział Andrew. - A Lexi też jest gdzieś blisko i maluje się .
Justin ledwo pamiętał Alexis Radley. Minęły lata od czasu kiedy ostatnio na nią patrzył. Ostatnio kiedy ją widział, była w koszulce Hannah Montana, kiedy dopiero co zaczęła eksperymentować z makijażem. Był o tym przekonany bo miała ciemno niebieski cień pod oczami. Justin uśmiechnął się wspominając.

Jednak musiała wyrosnąć od tamtego czasu skoro jej własny brat wiedział że ona właśnie teraz się maluje.
- Ile Alexis ma lat? Justin spytał.
- 15. Odpowiedział Andrew w momencie kiedy coś przykuło jego uwagę. - Ben! Chodź tutaj. Zawołał.

W sekundę pojawił się Ben Radley zmierzający w ich stronę, aczkolwiek na jego twarzy znać było lekki zawód.

- Weź przestań się nią przejmować i przywitaj się z Justinem. Andrew barknął.
- Siema stary, dobrze Cię znowu widzieć. Ben przewrócił oczyma na brata witając się z Justinem. Justin jęknął wewnątrz. Nienawidził wszytkich rodzajów pogardy, ale głównie przewracania oczami nawet jeśli to nie było do niego.
- Ciebie też. Twój brat powiedział że już wybrałeś. Powiedział Justin.
- Tak. A Ty? Zapytał Ben.
- Nie. Ja jeszcze nie. Kiwnął głową. Ani Ben ani Andrew nie byli tym zaskoczeni.
- Szukałam Cię wszędzie! Potrzebuję pomocy. Niższy głos się odezwał wcinając się w ich rozmowę.

Justin zrobił krok w tył. To na pewno nie Ta dziewczyna o której pomyślał. Faktycznie, to już nawet nie była dziewczyna. To młoda kobieta. Nie tylko jej ciało drastycznie się zmieniło dla potwierdzenia, ale jej cechy były delikatne. Bardzo długie ciemne włosy do pasa, pełne usta a jej oczy zniewalające. Była wyśmienita od stóp do głów. Sukienka którą miała na sobie, była zachowawcza ale pasowała idealnie. Podkreślała jej długie nogi i krągłości, bez pokazywania zbyt wiele. To nie była Alexis Radley którą kiedyś poznał. Zapierała dech w piersiach.


- Co się stało? Zapytał zaniepokojony Andrew wyciągając do niej rękę.
- Mój medalik. Zginął. Jestem pewna że miałam go na sobie kiedy tu przyjechaliśmy a teraz go nie ma. Tata mnie zabije. Powiedziała.

Andrew i Ben zrelaksowani kiedy zauważyli że ona jeszcze nie popadła w złość.

- Nie martw się Lex. Jestem pewien że gdzieś tutaj jest. Ben zapewnił.
- Ale Ben..
- Ben Ci pomoże go szukać. Przerwał Andrew.

Ben się odwrócił podnosząc brew na brata.

- Możesz użyć rozproszenia bracie. Andrew westchnął.
- Chodź Lex. Powiedział Ben prowadząc siostrę, która nie zauważyła obecności Justina.
- Przepraszam za nią. Potrafi wyolbrzymiać sytuacje całkiem często. Andrew odpowiedział.
- Jak wygląda ten naszyjnik? Zapytał Justin.
- Czekaj, czekaj. Andrew mówił wyciągając portfel z kieszeni.
- Bree lubi kiedy mam zdjęcia rodzinne w portfelu, na pewno jakieś mam.

Pogrzebał jeszcze chwilę i wyciągnął zdjęcie Alexis.

- To ten naszyjnik. Pokazał.

Justin przyglądał się uważnie jej szyi, poznając styl wisiorka. To był bardzo tradycyjny typ biżuterii jaki widział pewnie wiele razy. Był też pewien że jego siostra miała taki sam. Sprowadzany z Włoch na zamówienie.

- Znaczy on tak wiele ponieważ ojciec umieścił rubin w środku zamiast zdjęcia. Ma również wyryty herb Radley'ów.
- Rozumiem, ale czy miałbyś coś przeciwko gdybym zatrzymał to zdjęcie? Podam je służącym w razie gdyby się na niego natknęli.
- Oczywiście. Dzięki, jestem pewien że Lexi to doceni. Powiedział Andrew wkładajać portfel z powrotem do kieszeni.
- Żaden problem. Uwagę Justina zwróciła matka machająca do niego z drugiego końca ogrodu żeby podszedł.
- Wygląda na to że matka mnie potrzebuje. Co powiesz na drinka później. Pogadamy trochę? Zapytał Justin.
- Brzmi nieźle. Dobrze było znowu z Tobą pogadać Justin. Andrew odpowiedział zanim się odsunął żeby przepuścić Justina.

Nawet nie 10 minut później gdy Justin rozmawiał z mamą i jedną z jej znajomych, jego telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyciągnął i gdy spojrzał, to wiedział że nie może tego zignorować.

- Przepraszam mamo ale muszę odebrać.

Justin podszedł w stronę domu i odebrał.

- Co nowego? Zapytał, chodząc i poprawiając swój krawat.
- Cisza od rana, żadnych znaków w magazynie. Niektórzy już sobie poszli.
- Nie. Nikt nie wychodzi bez mojej zgody. Mój ojciec i ja przyjedziemy tam najszybciej jak możemy, na razie musimy zabawiać gości. Nie spierdolcie tego. Odpowiedział Justin, po czym się rozłączył.

Gdy wsuwał telefon do kieszeni jego oczy zawędrowały w stronę małej figury która chodziła sobie tak jak on. Dopiero po kilku chwilach zrozumiał na kogo tak na prawdę patrzy. Chodziła cichutko w przód i w tył po werandzie która otaczała dom. Niewątpliwie, szukała swojego wisiorka.

Justin nie mógł powstrzymać się od wykorzystania sytuacji. Nie był nawet pewien czy go pozna. Zmienił się diametralnie przez 2 lata.

Justin podszedł bliżej werandy. Oczu z niej nie spuszczał. Z jednej nogi na drugą, wszedł na werandę i oparł się o jeden z wielkich białych filarów.

~*~
 CZEŚĆ LUDZIEEEE
Z tej strony Justyna. Przepraszam Was, ze musieliście tak długo czekać, 
ale nauka nauka i nauka jeszcze raz.
 Jak widać rozdział jest dosyć długi, 
dlatego podzieliłyśmy go na 2 części. 
Do następnego! <3

7 komentarzy:

  1. Łał :o poważnie to dopiero pierwsza część tego rozdziału? Lol ale długi hihi <3 super tłumaczycie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny ! *.*
    Już nie mogę doczekać się momentu aż Lex pozna swojego męża :D
    Kocham to ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam na kolejny <333

    OdpowiedzUsuń
  4. 35 years old Dental Hygienist Inez Siaskowski, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Origami. Took a trip to Kathmandu Valley and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. odwiedz strone tutaj

    OdpowiedzUsuń
  5. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń