Alexis' POV
- Cześć mamo. – Powiedziała Alexis wchodząc do kuchni, chwilę po
kąpieli, gdy była wreszcie ubrana i gotowa by opuścić dom. Jej mama podniosła
głowę znad gazety i uśmiechnęła się.
- Musisz zacząć być bardziej ostrożna z tym przyciskiem alarmowym
skarbie. Przeraża mnie, za każdym razem gdy widzę tych mężczyzn biegających
dookoła z taką paniką.- powiedziała mama.
- Przepraszam, mamo. – Alexis przeprosiła podchodząc bliżej do
mamy i kładąc rękę na oparciu jej krzesła. Pani Radley obrzuciła córkę bacznym
wzrokiem.
- Wyglądasz ślicznie, kochanie. – Pochwaliła córkę kiedy pochyliła
się by pocałować córkę w policzek.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się Alexis. – Więc, czy jest coś czego
ode mnie potrzebujesz zanim zacznę się zbierać?- zapytała pełna nadziei.
Twarz pani Radley zmieniła wyraz na lekko zmieszany.
- Zbierać się gdzie, Alexis?- zapytała
- Jest sobota. Miałam zamiar spędzić noc u Meredith. Nie
pamiętasz? Rozmawiałyśmy o tym. – odpowiedziała dziewczyna, próbując
przypomnieć matce rozmowę którą odbyły wcześniej w tym tygodniu.
- Nie bardzo, kochanie. Alexis, twoi bracia dopiero wrócili do
domu. Myślę, że lepiej byłoby gdybyś dzisiaj została w domu. Siądziemy razem i zjemy obiad jak rodzina.
Twój tata będzie za niedługo w domu.- Powiedziała pani Radley.
- Mamo, proszę Cię. Mama Meredith oczekuje mnie. Ona specjalnie
poszła na zakupy, żebym mogła pomóc jej zrobić pudding cytrynowy. Obiecałam, że
ją nauczę.- Błagała Alexis, mając nadzieję, że matka zrozumie ten powód. Nie
mogła pozwolić, aby ostatnia noc jej wolności została zrujnowana tylko dlatego,
że jej bracia zdecydowali, by przyjechać akurat tej nocy.
- Alexis, kochanie. Jestem pewna, że pani Shull zrozumie.
Zadzwonię do niej i wytłumaczę, że twoi bracia przyjechali. – odpowiedziała
pani Radley.
- Dobrze. Jestem zdenerwowana tylko dlatego, że Meredith wyjeżdża
za prawie dwa tygodnie i to była moja ostatnia szansa, żeby ją odwiedzić zanim
wyjedzie. Rozumiem, że to ważne że
Andrew i Ben są w domu, ale będą tu cały tydzień. Jednakże, zgaduję, że muszę
się z tym pogodzić.- Alexis westchnęła opuszczając głowę. Mogła praktycznie poczuć, jak jej matka
zaczyna czuć się winna. To był
cudowny talent Alexis, zawsze wszystko
szło po jej myśli. To zawsze działało.
Pani Radley wydała z siebie długie westchnienie.
- Dobrze, możesz iść. Ale
jutro wieczorem będziesz w domu i wszyscy razem usiądziemy przy jednym stole by
zjeść kolację. Zrozumiano? – zapytała.
Alexis nic nie pomogła poradzić na to, że wielki uśmiech pojawił
się na jej twarzy.
- Zrozumiano. Dziękuję, dziękuję, dziękuję mamo!
- Ale zanim wyjdziesz musimy porozmawiać- jej matka przetarła oczy
ze znużeniem.
- Totalnie. – Alexis uśmiechnęła się.
- Nie ma z czego się śmiać, kochanie. Gdyby się twój ojciec
dowiedział o tym, byłabyś w poważnych kłopotach.
To były słowa, przez które brzuch Alexis skurczył się. Co zrobiła?
O czym wiedziała jej matka?
Alexis skinęła głową, kiedy jej matka wskazała córce aby usiadła
na krześle. Kiedy to zrobiła, pani Radley obróciła się w jej stronę i włożyła
dłonie córki w swoje własne. Cały ten czas Alexis próbowała zmusić swój mózg
aby przypomnieć sobie co takiego zrobiła co mogło sprowadzić na nią kłopoty.
- Ben przyszedł do mnie wcześniej by porozmawiać. Martwił się o
ciebie. – zaczęła pani Radley.
- O co? – zapytała Alexis , mając już mały pomysł.
- Alexis, skarbie, wiem że jesteś ciekawa. Też byłam ciekawa kiedy
byłam w twoim wieku. Ale będąc szczerą, zrobiłaś już wystarczająco dużo do tej
pory skarbie. Nie chcę, żebyś wpakowała się w kłopoty, kochanie. Dobrze wiesz,
że nie możesz się o nim nic dowiedzieć dopóki nie skończysz 18 lat. Jesteś już
tak blisko. Zostało mniej niż tydzień. Obiecaj mi, że wytrzymasz. Obiecaj, że
nie będziesz zadawać już więcej żadnych pytań.- Pani Radley wyraźnie
podkreśliła swoje słowa.
Alexis skinęła głową w stronę matki, która zaraz po tym
uśmiechnęła się i zamknęła córkę w uścisku.
Mniej niż
tydzień. Mogę to zrobić, prawda?- Alexis zapytała samą siebie.
- Obecuję.- Szepnęła do matki w czasie
ich objęcia.
Justin's POV
-Paul mówi
że Daniel powinien być w klubie krócej niż godzinę.-Powiedział Jaxon bratu,
kiedy to, Justin trzymając szklankę whiskey oglądał telewizję.
-Dobrze.-Krótko
odpowiedział Justin, podnosząc szklankę do ust żeby ją opróźnić. Mocna ciecz
kąsała ścianki przełyku przelatując przez gardło.
-Jeżeli
jesteś w stanie poradzić sobie z tym problemem, tata mógłby bez problemu
przejść na emeryturę. To mogłoby być coś Justin.- Powiedział Jaxon, opierając
się na oparciu sofy.
-Wiem.
Dlatego też to ważne żeby ojciec się nie dowiedział, dopóki interes nie
zostanie dokończony. Nie musi wiedzieć więcej niż tyle że obserwujemy z bliska
grupę amatorów, którzy czekają na nasz ruch.- Justin powiedział patrząc w
stronę swojego brata.
-Przypłynął
statek z zaopatrzeniem broni, tak?- Jaxon zapytał z ciekawości.
-Który?- Zapytał
Justin zwracając uwagę na telewizję.
-Ten ze
Szwecji.- wyjaśnił.
-Tak.
Musimy jechać to odebrać zanim wróci ojciec. On chce je obejrzeć po powrocie
jutro, późnym wieczorem.
-Mama
organizuje jutro wielką ucztę jutro wieczorem i zaprasza kilku sąsiadów. Wiesz
że nie będzie chciała żebyśmy się włóczyli.
-Kurwa,
zapomniałem.- Justin się połapał kładąc szklankę na stole przed nim. -W takim
razie musimy w tej chwili jechać i odebrać tą dostawę. Będę miał jedną sprawę
mniej na głowie jutro.
-Na
prawdę?- Jaxon przemówił.
-Nie ma
szans żebyś mógł się pobawić z którymś z nich.- Justin stojąc zachichotał.
-Ale
przynajmniej będę mógł na nich popatrzeć!- Jaxon odszczekał.
-No, też
mi frajda!- Powiedział Justin, pełnym sarkazmu głosem.
-Hej, to i
tak więcej niż Ty możesz robić z Alexis.- Jaxon głupio się uśmiechnął.
-Zamknij
się Jax. Idź i zbierz paru chłopaków którzy z nami pojadą. Dostawa będzie
ciężka więc będziemy potrzebowali pomocy z przeniesieniem tego do magazynu.-
Powiedział Justin wykopując swojego brata z pokoju.
Kiedy
sobie poszedł, Justin przeszedł przez pokój aby usiąść przy swoim biurku.
Otwierając dolną szufladę wyciągnął swój czarny pistolet i wsadził sobie z tyłu
w spodnie. Kiedy czekał aż jego brat wróci, ponownie wsadził rękę do szuflady i
wyciągnął jedyne zdjęcie Alexis które miał. Musiało mieć co najmniej 3 lata.
Kto by pomyślał że to możliwe, ale od czasu kiedy zdjęcie było zrobione, ona
stała się jeszcze piękniejsza niż wtedy.
Justin nie
pamiętał momentu kiedy pierwszy raz ujrzał Alexis. Byli niemowlakami gdy się po
raz pierwszy spotkali. Bawili się w randki jako dzieci, ale gdy Justin skończył
dziesięć lat, zaczął spędzać mniej czasu podróżując z matką. Był niewinnie
zainteresowany wszystkim związanym z ojcem. Kiedy skończył 13 lat dowiedział
się o rodzinnym biznesie. Od tego wieku, Justin oddalił się od wszystkiego
bardziej niż kiedykolwiek. Skupiał się tylko i wyłącznie na interesach i ciągle
pamiętał jak dumny był z niego ojciec. Jako nastolatek, Justin pragnął władzy i
siły i wiedział że pewnego dnia to osiągnie.
W wieku 14
lat Justin po raz pierwszy był z kobietą. Poprawka: z osiemnasto-latką. I od
tamtego czasu zyskał sobie reputacje śpiącego z kobietami całkiem często. Justin spał może z dwiema kobietami które były
młodsze od niego. I nawet wtedy różnica wieku nie była drastyczna. Miesiąc albo
dwa góra.
Przez jego
reputację seksualną, w którą większość dziewczyn w jego wieku wierzyło, ludzie
myśleli że ożeni się z kobietą starszą
od siebie. A kiedy postąpił inaczej, były zszokowane bardziej niż kiedykolwiek.
Nie było sekretem że wiele z nich chciałoby być wybrankami młodego i potężnego
Biebera. Mało tego, jedna po drugiej na niego leciała, ale on nie leciał na
żadną z nich.
W końcu
córki mafii, całkiem dały sobie z nim spokój, wierząc że podąży on śladami
swojego dziadka, Victora Biebera. Nie żenić się tak długo, aby mieć jednego
spadkobiercę ze swoją wybranką.
Ale to nie
byłby Justin. On chciał się żenić, chciał żonę i rodzinę, bardziej niż
cokolwiek. On chciał to co jego rodzice posiadali. Był bardzo zdeterminowany
aby to osiągnąć. I właśnie wtedy, cudowna Alexis Radley pojawiła się na
horyzoncie.
Justin
podróżował po Europie przez blisko 2 lata, w ramach treningu żeby zostać mądrym
biznesmanem. Jego nieobecność była spostrzeżona w Chicago, ale odwiedzał często
ze względu na matkę. Miesiąc po jego siedemnastych urodzinach, Justin wreszcie
wrócił do domu.
Jego matka
organizowała przyjęcie każdej Wielkanocy w ogrodzie. Jak zwykle, było strasznie
nudne. Był ciągle nękany przez wielu, którzy pytali o to samo, czyli o jego
podróże. Pewnego wieczora był to Andrew Radley.
- Justin,
jak leci? - Zapytał Andrew, podchodząc do niego z wyciągniętą ręką.
Justin
przywitał się z kolegą. - Dobrze Andrew, a Ty?
-
Świetnie. Kopę lat. - Odparł Andrew.
- Owszem,
ale w końcu jestem w domu. Próbuję się połapać we wszystkim co mnie ominęło.
- W sumie
niewiele. Spory terytorialne, i to by było na tyle. Wydusił Andrew. - Zaczekaj,
chciałbym Cię z kimś poznać.
Andrew
odwrócił się na chwilę i pomachał komuś. Justin patrzył jak drobna bondynka
zmierzała w ich stronę. Jej ciało zgrabne i cera z wybrzeża.
- Justin,
to jest Bree. Moja narzeczona. Obejmując dziewczynę w pasie i uśmiechając się
do niej. Ona oczywiście odparła uśmiechem.
- Miło mi
Cię poznać. Justin wyciągnął do niej rękę. Bree przywitała się chętnie.
- Mi
również. Odpowiedziała.
- Moje
gratulacje Andrew. Justin kiwnął.
-
Dziękuję. Oboje jesteśmy podekscytowani.
- To na
pewno. Potwierdził Justin.
- Idę
porozmawiać z Twoją mamą kochanie. Powiedziała Bree zanim pocałowała go w
policzek.
Andrew
kiwnął i pocałował ją w czoło, zanim patrzył jak odchodzi. Justin czuł dziwne
zmieszanie w brzuchu.
Zazdrość.
Kiedy
Justin był za granicą nie myślał o szukaniu kogoś takiego jak znalazł Andrew.
Jego łóżko było ciągle okupowane przez nowe zagraniczne dziewczyny. I był z
tego zadowolony. Ale nie był szczęśliwy.
Spostrzegając
przestój w rozmowie Justin zwrócił się do Andrew.
- Co tam u
Bena i Twojej siostry. Zapytał.
- Ben to
Ben. Dupa wołowa jak zawsze, aczkolwiek nie taki kutas jak ja. Jest gdzieś
tutaj prawdopodobnie obserwuje swoją dziewczynę chociaż ma jeszcze miesiąc. Powiedział Andrew. - A Lexi
też jest gdzieś blisko i maluje się .
Justin
ledwo pamiętał Alexis Radley. Minęły lata od czasu kiedy ostatnio na nią
patrzył. Ostatnio kiedy ją widział, była w koszulce Hannah Montana, kiedy
dopiero co zaczęła eksperymentować z makijażem. Był o tym przekonany bo miała
ciemno niebieski cień pod oczami. Justin uśmiechnął się wspominając.
Jednak
musiała wyrosnąć od tamtego czasu skoro jej własny brat wiedział że ona właśnie
teraz się maluje.
- Ile
Alexis ma lat? Justin spytał.
- 15.
Odpowiedział Andrew w momencie kiedy coś przykuło jego uwagę. - Ben! Chodź
tutaj. Zawołał.
W sekundę
pojawił się Ben Radley zmierzający w ich stronę, aczkolwiek na jego twarzy znać
było lekki zawód.
- Weź
przestań się nią przejmować i przywitaj się z Justinem. Andrew barknął.
- Siema
stary, dobrze Cię znowu widzieć. Ben przewrócił oczyma na brata witając się z
Justinem. Justin jęknął wewnątrz. Nienawidził wszytkich rodzajów pogardy, ale
głównie przewracania oczami nawet jeśli to nie było do niego.
- Ciebie
też. Twój brat powiedział że już wybrałeś. Powiedział Justin.
- Tak. A
Ty? Zapytał Ben.
- Nie. Ja
jeszcze nie. Kiwnął głową. Ani Ben ani Andrew nie byli tym zaskoczeni.
- Szukałam
Cię wszędzie! Potrzebuję pomocy. Niższy głos się odezwał wcinając się w ich
rozmowę.
Justin
zrobił krok w tył. To na pewno nie Ta dziewczyna o której pomyślał. Faktycznie,
to już nawet nie była dziewczyna. To młoda kobieta. Nie tylko jej ciało
drastycznie się zmieniło dla potwierdzenia, ale jej cechy były delikatne.
Bardzo długie ciemne włosy do pasa, pełne usta a jej oczy zniewalające. Była
wyśmienita od stóp do głów. Sukienka którą miała na sobie, była zachowawcza ale
pasowała idealnie. Podkreślała jej długie nogi i krągłości, bez pokazywania
zbyt wiele. To nie była Alexis Radley którą kiedyś poznał. Zapierała dech w
piersiach.
- Co się
stało? Zapytał zaniepokojony Andrew wyciągając do niej rękę.
- Mój
medalik. Zginął. Jestem pewna że miałam go na sobie kiedy tu przyjechaliśmy a
teraz go nie ma. Tata mnie zabije. Powiedziała.
Andrew i
Ben zrelaksowani kiedy zauważyli że ona jeszcze nie popadła w złość.
- Nie
martw się Lex. Jestem pewien że gdzieś tutaj jest. Ben zapewnił.
- Ale
Ben..
- Ben Ci
pomoże go szukać. Przerwał Andrew.
Ben się
odwrócił podnosząc brew na brata.
- Możesz
użyć rozproszenia bracie. Andrew westchnął.
- Chodź
Lex. Powiedział Ben prowadząc siostrę, która nie zauważyła obecności Justina.
-
Przepraszam za nią. Potrafi wyolbrzymiać sytuacje całkiem często. Andrew
odpowiedział.
- Jak
wygląda ten naszyjnik? Zapytał Justin.
- Czekaj,
czekaj. Andrew mówił wyciągając portfel z kieszeni.
- Bree
lubi kiedy mam zdjęcia rodzinne w portfelu, na pewno jakieś mam.
Pogrzebał
jeszcze chwilę i wyciągnął zdjęcie Alexis.
- To ten
naszyjnik. Pokazał.
Justin
przyglądał się uważnie jej szyi, poznając styl wisiorka. To był bardzo
tradycyjny typ biżuterii jaki widział pewnie wiele razy. Był też pewien że jego
siostra miała taki sam. Sprowadzany z Włoch na zamówienie.
- Znaczy
on tak wiele ponieważ ojciec umieścił rubin w środku zamiast zdjęcia. Ma
również wyryty herb Radley'ów.
-
Rozumiem, ale czy miałbyś coś przeciwko gdybym zatrzymał to zdjęcie? Podam je
służącym w razie gdyby się na niego natknęli.
-
Oczywiście. Dzięki, jestem pewien że Lexi to doceni. Powiedział Andrew
wkładajać portfel z powrotem do kieszeni.
- Żaden problem.
Uwagę Justina zwróciła matka machająca do niego z drugiego końca ogrodu żeby
podszedł.
- Wygląda
na to że matka mnie potrzebuje. Co powiesz na drinka później. Pogadamy trochę?
Zapytał Justin.
- Brzmi
nieźle. Dobrze było znowu z Tobą pogadać Justin. Andrew odpowiedział zanim się
odsunął żeby przepuścić Justina.
Nawet nie
10 minut później gdy Justin rozmawiał z mamą i jedną z jej znajomych, jego
telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyciągnął i gdy spojrzał, to wiedział że
nie może tego zignorować.
-
Przepraszam mamo ale muszę odebrać.
Justin
podszedł w stronę domu i odebrał.
- Co
nowego? Zapytał, chodząc i poprawiając swój krawat.
- Cisza od
rana, żadnych znaków w magazynie. Niektórzy już sobie poszli.
- Nie.
Nikt nie wychodzi bez mojej zgody. Mój ojciec i ja przyjedziemy tam najszybciej
jak możemy, na razie musimy zabawiać gości. Nie spierdolcie tego. Odpowiedział
Justin, po czym się rozłączył.
Gdy wsuwał
telefon do kieszeni jego oczy zawędrowały w stronę małej figury która chodziła
sobie tak jak on. Dopiero po kilku chwilach zrozumiał na kogo tak na prawdę
patrzy. Chodziła cichutko w przód i w tył po werandzie która otaczała dom.
Niewątpliwie, szukała swojego wisiorka.
Justin nie
mógł powstrzymać się od wykorzystania sytuacji. Nie był nawet pewien czy go
pozna. Zmienił się diametralnie przez 2 lata.
Justin
podszedł bliżej werandy. Oczu z niej nie spuszczał. Z jednej nogi na drugą,
wszedł na werandę i oparł się o jeden z wielkich białych filarów.
~*~
CZEŚĆ LUDZIEEEE
Z tej strony Justyna. Przepraszam Was, ze musieliście tak długo czekać,
ale nauka nauka i nauka jeszcze raz.
Jak widać rozdział jest dosyć długi,
dlatego podzieliłyśmy go na 2 części.
Do następnego! <3
super ;)
OdpowiedzUsuńŁał :o poważnie to dopiero pierwsza część tego rozdziału? Lol ale długi hihi <3 super tłumaczycie :3
OdpowiedzUsuńRewelacyjny ! *.*
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się momentu aż Lex pozna swojego męża :D
Kocham to ! <3
Świetny rozdział, czekam na kolejny <333
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny?
OdpowiedzUsuń35 years old Dental Hygienist Inez Siaskowski, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Origami. Took a trip to Kathmandu Valley and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. odwiedz strone tutaj
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń